Niedobrze
mi się robi, gdy takie rzeczy wysłuchuję. „A co
też to sobie autor myśli, tak zaczynając swoje
wpisy?” – zakrzyknie zawiedziony czytacz lub
czytaczka.
W
telewizorni wystąpił znowu przedstawiciel i szef
Centralnego Klubu Biznesu w Polsce i wytokował, że
teraz trzeba do szkół wprowadzić oprócz religii,
przedmiot z zakresu nauki przedsiębiorczości, a dokładniej
„jak się zarabia pieniądze.”. A na pytanie:
„Czemu jest tak marnie z innowacyjnością polskiej
gospodarki?” – były wykręty i gładkie słówka.
A
czemu Polska stoi w ogonie i musi wszystko kupować z
zagranicy, co zawiera bodaj odrobinę myśli? Ano to
przecież proste jak rąbanie drewna. Za komuny partia
stawiała takiego jełopka, zawistnego i tępego, by
gnębił i prześladował wynalazcę i twórcę. Potem
ten jełopek przeflancował się na biznesmena, bo w
okresie transformacji tylko on miał zdolność
kredytową i kapitał. I teraz ten przeflancowany
biznesmen dalej tępi i prześladuje wynalazcę i twórcę.
Czemu tak jest? Bo ma to we krwi. Takim głupcem się
urodził, takim głupcem jest i takim głupcem umrze.
Tego
nie powodują głupie przepisy, ani nadmiar kretyńskich
ustaw. Tego nie zlikwiduje żaden debilny pakt o
nieagresji miedzy biznesmeństwem a pracą. To musiałby
ktoś wypalić z tępych łbów przy użycia
rozpalonego do białości żelaza.
W
Polsce „szef nie lubi, gdy ktoś jest mądrzejszy od
niego”. Gdy twórca się potem zacznie separować od
złego i brutalnego szefa i pójdzie na swoje, każą
mu robić dwie rzeczy na raz: tworzyć i zarabiać
pieniądze. Niestety to bardzo trudna sztuka i
niechybnie się skończy albo tym, że taki przepadnie
albo, że stanie się jak ci, od których uciekał.
Zacznie zarabiać kasę i zapomni o twórczości.
Zatęchły
klimacik polskości zdominuje wtedy wszystko i sprawa
załatwiona. Nie będzie taki kłuł w oczy swoją
pomysłowością…a mrówki wrócą do swojej nietwórczej
egzystencji. Nasz delikwent też zamieni się w
nietwórczą mrówkę, może mniej wydajną, bo czasem
odbije mu się czkawką, że kiedyś też miał pomysły...
I to koniec bajki. Ale, co najgorsze, to nasza wszawa
rzeczywistość.
Po co
o tym pisać w Dzienniku Muzycznym? A czym jest muzyka
jeśli nie jest twórczością? Wtedy zamienia się w
czarne myśli idących na ścięcie, jak muzycy do
filharmonii. I mamy filharmoników i harmonofilów, którzy
robią tam za czerń na widowni. Nudy, pustka i chałtura.
A czym jest chałtura, ów rosyjskiego chowu typ
dumania? Jest to pogoń za łatwym pieniądzem, pójście
na łatwiznę
czyli nic więcej nic mniej jak groszoróbstwo.
Takich
to dopiero do Centralnych Klubów Biznesiorstwa z
Polski rodem. Miny jakie tępe przy tym porobią.
Jakie oczy zdziwione, że im kto w dżinsach na ich sławetne
pitolenie przyszedł i pierwszym rzędzie zasiada, by
ich oszustwo muzyczne wykryć. Nie umieją tacy wydukać
z siebie nawet jednej wolnej frazy, która jest
dwuznacznie zapisana w partyturze, bo ich tego nie
uczyli w szkole i patrzą, jakim to cudem taki jakiś
tworzy? Jakim prawem? Kto mu pozwolił? I w czyim to
on interesie tworzy?
I mamy
powód, dlaczego ciemnota w Polsce rządzi. Tu tępy
prezes, dyrektor, kierownik a nawet kierownik
departamentu, albo nawet i jego złośliwy kierowca
mają więcej do powiedzenia niż twórca. „A po
kiego nam tu twórca, my sami tu się rządzimy i co
nam trza, za pieniądze se kupimy.” – oto ich
piosenka podwórkowa.
I
kluby i inne takie stowarzyszenia miernot niczego tu
nie zmienią. Bo myśleć trzeba, bo myślenie jest piękne,
jest źródłem mądrości i miłości, choć tępe
krytykanctwo chce, żeby stwierdzić, że miłość
jest domeną prostaczków. Nie prostaczków, ale tych,
którzy kochają jak dzieci, wpadają w zachwyt jak
dzieci, zadziwiają się jak dzieci. Są jak dzieci. A
ci, którzy tylko o kasie myślą, zabijają wszystko
wokół, trują ziemię, trują powietrze i niszczą
życie. Żadna twórczość się nie ostoi, gdy da się
im władzę. Oni, ciemni i pozbawieni skrupułów, którzy
o pasożytnictwo oskarżają twórcę, sami będąc
najgorszym, najbardziej jadowitym przejawem parazytów.
Nic nie wnoszą do wspólnego dziedzictwa, ale zarobić
chcą na wszystkim.
Tego
uczcie swoje dzieci, a znajdziecie się któregoś
dnia na pustyni, z której nie będzie dokąd uciec.
Zabijecie twórczość, bo ciemna siła egoizmu zwycięży,
wmawiając wam do ostatka jak pijakowi potrzebę
picia, że wasze życie to upijanie się żądzą
posiadania. A na koniec, nie będzie już czego posiąść.
Nawet żaden dźwięk nie pozostanie.
Cisza...
ale przecież o to chodzi temu robactwu.
Andrzej
Marek Hendzel
|