Porozmawiajmy
o tym, co jest twórcze. To znaczy, rozmawiał będę
ja, a ściślej pisał, ale jak zwał, tak zwał. Ktoś
jednak będzie mówił, bo ktoś ma coś do
powiedzenia.
Są
sprzeczności:
1.
Coś, co jest standardowe, jest przeciwieństwem tego,
co jest twórcze.
2.
Coś, co jest schematem, jest przeciwieństwem
oryginalności.
Oczywiście,
coś twórczego z czasem staje się standardem, a
oryginalność zamienia się w schemat. Ale jest krótki
okres, gdy twórcze i oryginalne żyje tylko jako twórcze
i oryginalne. Nie zawsze jest to moment, gdy dana
rzecz się rodzi, bo dla twórcy jego rzeczy bywają
już stosunkowo dobrze znane, nawet na etapie
tworzenia. Takim momentem jest publikacja. Objawienie
danej rzeczy ludziom.
Objawienie
ma dwojaką naturę. Może być odebrane wprost, jako
objawienie dla twórcy. Wtedy dzieło zaskakuje go
samego. Jest objawieniem dla niego samego. Wtedy jest
mowa tylko o twórczości i oryginalności. Jest też
to drugie objawienie, dla publiczności, gdzie nowe
jest dla niej coś, co twórca pokazuje, a dla niego
nie było to żadną nowością. Na przykład, napisał
już wiele podobnych rzeczy i pokazał tylko jedną z
nich. Dla niego to żadna nowość, a dla ludzi tak.
Ale
gdy ktoś oczekuje twórczości i oryginalności, a w
zamian serwuje twórcy, że ten ma się dopasować do
standardu i schematu, to czego szukał u oryginalnego
twórcy? Czego się od niego spodziewa? Który
oryginalny twórca da się na takie coś nabierać?
Do
ludzi, więzionych przez standard i schemat, którzy
często z własnej woli stają się ich niewolnikami,
nie przemówi nic oprócz tych dwu bestii. Owszem, może
przez chwilę się zachwycą czymś nowym, zaczną
dziwnie piać z podziwu, ale zaraz potem standard i
schemat zduszą w nich resztki wolnej woli, która
gdzieś głęboko tliła się w nich przez moment.
Twórczość
musi się rozwijać na swobodzie. Pośród odbiorców
godnych nowości i gotowych na nowość. Inaczej
trafia się na kamienistą glebę rutyny i niewrażliwości,
na zaskorupiały stan psychiczny jednostek
zniewolonych. O duchowości, o wrażliwości, o pięknu
i dobru, mogą tam tylko mówić. Ich smaku, ich
zapachu ani ich wyglądu, nie mówiąc już o
przejawach działania, czyli ruchu, nie mają tam pojęcia.
A tętniąca
ruchem tkanka, która składa się na muzykę, zupełnie
wymyka się takim ludziom. Muzyka bowiem jest także w
większości zestandaryzowana i schematyczna. Każdy
nowy i oryginalny jej przejaw może się spotkać z
brutalnym odporem rutyny i gruboskórności. A na
koniec, te dwie bestie standard i schemat, zaczynają
pouczać, że jeśli się im nie przyzna racji, to twórca
stanie się jakiś, taki i owaki. A jakim cudem cień
zaczyna narzucać wolę obiektowi w ruchu, który ten
cień rzuca? Jakim cudem zwierciadło narzuca wolę
lampie? Czasem mogą je wspierać, dawać dowód
istnienia obiektu i lampy, ale nic więcej. Cień
pozostaje cieniem, jak standard standardem, jako
cieniem swej bujnej młodości, gdy był jeszcze nowością,
zanim stał się standardem. Światło odbite
pozostaje odbite, jak schemat, jako obraz swej świetności,
gdy był oryginalny i twórczy.
A twórcze
i oryginalne bywa to, co się rodzi. I bywa czasem, że
zachowuje w sobie twórczy i oryginalny pierwiastek do
samego końca. Ale o tym fenomenie porozmawiamy kiedy
indziej.
Andrzej
Marek Hendzel
|