Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
 
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 31. 01. 2011 r.

 

 

 

Dziś się dowiadujemy, że przedstawiciele rządu stanowczo odradzają wycieczek do Egiptu. A gdzie byli tydzień temu, gdy te wypadki na ulicach miast egipskich zaczęły wykazywać znamiona wojny domowej. Jeszcze wczoraj pokazywali w telewizji ludzi, którzy z zadowolonymi minami jechali w paszczę krokodyla i kwitowali, że to rząd ich na koniec uratuje.

 

A całość wygląda tak, jakby nasz kochany rząd przyjmował postawę ruskich kontrolerów lotu: nie powie, żeby nie jechali, bo nie wyda na to zgody, ale zrzuca odpowiedzialność na tychże ludzi, którzy dali się zwieść reklamą, tanią propagandą a na koniec ceną tego wyjazdu. I jadą do jakiegoś kraju w chwili, gdy wybucha tam wojna domowa.

 

I dziwić się Ruskom, że nie przyznają się do tego, że mają u siebie syf, nie umieją upilnować porządku, że tam u nich nic nie działa, jak należy i że przyjmują polskie władze w przedpokoju, a, co więcej, na podartej wycieraczce, bo im się nie chce przygotować wizyty. I gdzie się miała wtedy cała ta osławiona rosyjska gościnność? Przyjmować polskie władze na zdezelowanym i zamkniętym lotnisku, bez sprzętu do nawigacji i naprowadzania. A już zupełnie bez wyszkolonego i odpowiedzialnego personelu naziemnego. To tak jakby gościa przyjąć w szopie obok wychodka podając mu pomyje. A na koniec obwinić go o to, że dostał rozwolnienia, że wymiotuje dalej niż widzi i że przy tym potknął się i skręcił sobie kark.

 

Nie dziwota, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych plecie znowu jak ci kontrolerzy, stając się kontrolerami przyszłych lotów ewakuacyjnych polskich turystów. A przecież do tych lotów w ogóle by nie doszło, gdyby zapobiegawczo cofnąć pozwolenia na wyjazdy zagraniczne firmom na obszar krajów zagrożonych wojną domową. Ktoś w końcu musi być odpowiedzialny za to, co może się wydarzyć i musi być przewidujący. To oczywiste, że pazerność firm turystycznych zaraz się odezwie. Ale kto wysyła turystów na wycieczkę pod wulkanem, który akurat zaczął dymić i wszystkie znaki na ziemi i niebie pokazują, że zaraz nastąpi erupcja?

 

I na koniec oczywiście nikt nie poniesie winy za to, że tych ludzi tam wysłał. A że ktoś ewentualnie zginie, albo zostanie poturbowany, albo stanie się kaleką, to przecież czynnik naturalny, jak spływanie wody do morza. Szkoda tylko, że po niektórych fakty spływają jak woda po kaczce. I to na dokładkę dziennikarskiej.

 

A co to ma wspólnego z muzyką? - zawoła czytacz. Ano, ma, bo autor ma dość pisania psalmów, opiewających stratę po ludziach, choćby ci ludzie na te psalmy zasługiwali. Stratę należy przewidywać i takie podejmować kroki, by ta strata była możliwie najmniejsza, albo do niej w ogóle nie dochodziło. Tym na przykład, którym się nie podoba, że zmarły tragicznie Prezydent Lech Kaczyński leży pochowany na Wawelu polecam ten oto prosty wniosek: Gdyby nie doprowadzono do katastrofy w Smoleńsku, Kaczyński nie zostałby pogrzebany na Wawelu. Stąd pochodzi troska o władzę, by ta nie była nadmiernie gloryfikowana w wyniku jakichś  nieszczęść. I by nie trzeba było jej grać „Mszy” nad głowami, choćby na to zasługiwała.

 

 

Andrzej Marek Hendzel

 

 

Do góry