Istnieje problem demograficzny. Mówią, że całkiem
niemuzyczny. Tak go oto skreślę w tekście, który
lud potem będzie w swej zgrzebnej gędźbie opowiadał
jako kawał:
Jak
rodzą się dzieci
Amerykaninowi
urodził się syn i pierwszego dnia, gdy zaczął
artykułować słowa, mówi zamiast „mama” albo
„tata”, co jest zawsze niecierpliwie przyjmowaną
rywalizacją domową, albo chociaż zamiast „be”,
mówi:
„Mamo,
chcę murzyna.”
Mama
w pełni konsternacji wewnętrznej i zewnętrznej,
zaskoczona, oszołomiona, ale nie oniemiała, mówi:
„A
po co ci murzyn?”
„Najlepiej
stu murzynów” – odpowiada malec. – „Będą mi
robić na plantacji. Potem ich wyzwolę, jeśli będą
po temu sprzyjające warunki społeczno-ekonomiczne.
Potem będzie się ich dyskryminować. By na koniec
zasilili naszą kulturę i wszystko inne.”
Co
można rzec na takie wyrobienie polityczne malucha.
*
Francuzowi
syn się urodził i tegoż dnia, długo przez
wszystkich oczekiwanego jak u Amerykanina, woła:
„Mamo,
chcę murzyna.”
Mateczka
równie skonfundowana pyta:
„A
po co ci murzyn, mój drogi?”
„Nie
żałuj mi. Zaraz tam drogi. Chcę go i koniec. Żeby
mi nocnik podawał i wynosił. Drzwi wdzięcznie
otwierał. Żebym miał sługę, stangreta i laufra w
jednym.”
*
Podobnie
jak u Amerykanina i Francuza syn się rodzi Anglikowi
i też niespodziewanie przemawia:
„Mamo,
chcę murzyna.”
Matka
otarła pot z czoła, choć w Anglii się ponoć nie
pocą, i mówi:
„A
po co ci murzyn?”
Synuś
odpowiada:
„Zatrudnimy
go w służbie dyplomatycznej, gdy będziemy z nimi
nawiązywać stosunki. Będzie tłumaczem.”
*
Polakowi
jak i innym urodziło się dziecko. Rodzice patrzą i
co widzą? Nie dość, że tyle nieszczęść w Ojczyźnie,
że tak mało dzieci się rodzi to:
„Toż
to dziewczyna!”
Woła
ojciec i mamusia. A córusia:
„Mamo,
chcę murzyna!”
Mama
ze łzami w oczach:
„A
po co ci murzyn, córeczko?”
„Żeby
mi zrobił syna.” – odpowiada niemowlę, zanim
trafi do kołyski.
I co tu
dośpiewać?
Andrzej
Marek Hendzel
|