W prostym jak drut serialu czasem można znaleźć
więcej prawdy niż w dysertacjach doktorów i
profesorów. Gdy ktoś zachęca na siłę do twórczości
jakiegoś osła, którego mają za nauczyciela, ten prędzej
popadnie w alkoholizm, bo to było treścią jego
fascynacji literaturą na studiach, niż spłodzi
cokolwiek wartościowego. Jego uczennica z chęci
pomocy napisze cokolwiek własnego, choć na swoim
poziomie, co będzie bardziej twórcze niż całe życie
tego automatu do pieczątek, jakim jest pedagog. Już
prędzej pani robiąca pierogi wykaże się czymś,
bodaj książką kucharską, bo ona jest prawdziwie twórczą
osobą, gdyż jej płody to dzieci jej wyobraźni.
Krojone nieco na miarę, choć w wypadku pierogów
raczej według sztancy.
To, co widzimy w „Dniu Świra” – zupełnie
bezpłodną twórczo personę, która nie umie sklecić
prostego wierszyka, ale jej fascynacji Mickiewiczem
starcza, by pleść do siebie o młodzieńczej miłości,
natomiast uczniów nie umie zachęcić do
czegokolwiek, tylko do napełniania przestrzeni bździną
i modlitwą sąsiada – to jest treścią
nauczycielstwa i to nie tylko polskiego. Biedny,
zakompleksiony, czterościenny onanista z jego gazetą
codzienną. Oto obraz skrojony na miarę tego gatunku
ludzkiego.
Nawet długa i dość w sumie rzeczowa rozmowa z
kimś takim, to daremny trud. Nieuleczalne miernoty,
zawistne i ciemne, które nauczają innych jeszcze większej
ciemnoty, niż ta w której siedzą ci biedni,
przeznaczeni do kastracji wyobraźni taką nauką.
Wiedza jest wartością, ale wiedza zdobyta na siłę,
jak tresura psa, wycina z mózgu ludzkiego swobodę myślenia.
Pies będzie biegł także bez głowy, ale czy człowiek.
Biedne czworonogi, które są tą metodą męczone,
a nigdy nie daje im się wykazać swoją inwencją. A
cóż dopiero pozbawiony prawa do rozwoju wyobraźni
człowiek. Wszystko według wyuczonego, ciasnego
wzoru, spasowanego idealnie, ale nietwórczego. I mamy
pokolenia małych zawistników, pokolenia niewolników
i o duszyczkach sługusa. Takimi stworzyli ich ich
starsi koledzy w ciemnocie.
Gdyby na przykład rozpatrzyć taką obelgę –
„Ty jesteś antytalent!”. Cóż ona znaczy. W
fizyce jest pojęcie antymaterii. Antymateria to też
materia, której kręt (spin) ma odwrotną wartość.
W kontakcie z materią ulega całkowitej anihilacji
(rozpadowi na falę elektromagnetyczną) i zabiera ze
sobą w zaświat tyle samo materii, ile jej było. Ale
ciągle jest to ta sama materia. Można sobie wyobrazić
cały Wszechświat uczyniony z takiej materii.
I na zasadzie analogii – antytalent to także
talent, tylko innego typu. Odwrotny od tego, który
ktoś w kimś wytresował, może nowy typ talentu, może
inny rodzaj myśli, która kiedyś także utrwali się
w jakiś ciasny paradygmat, ale teraz tli się gdzieś.
A może takie wyzwiska są skutkiem jedynie małości
wyzywającego, któremu nie mieści się w głowie coś,
czego nie rozumie, co po raz pierwszy zobaczył, usłyszał
czy poczuł innym zmysłem lub gdzieś, jednakże
chyba nie we własnym schematycznym wnętrzu.
Schematyczne myślenie bowiem nie boi się tego, co
samo stworzy, bo niczego nie tworzy, ale tego, co
stworzy ktoś poza nim. Wszakże polskie słowo myślenie
zawiera dwa słowa ukryte – „myśl” i
„lenie”. I to zależy już od każdego z nas, do
której kategorii wewnętrznej chcemy przynależeć.
Nie do końca zależy jednak od tych, którzy są
poddani przymusowi nauki szkolnej, gdzie ciemna siła,
która sama siebie zwolniła z myśli, wtłacza
w serca i mózgi młodych ludzi swoje lenistwo.
Tak wychowane jest całe społeczeństwo obecnie,
całe pokolenia były niszczone duszą niewolnika, a
widać to najbardziej w muzyce. Czemu tu? Bo muzyka
jest tym delikatnym narzędziem pomiaru stanu
duchowego społeczeństwa, tym czułym języczkiem
uwagi, który powinien skupiać cały wysiłek umysłowy,
gdy wskaźnik popłynie nie tam, gdzie powinien.
Wystarczy, jak na końcu tej wskazówki siądzie mucha
głupoty, by cały mechanizm poznania samego siebie,
jako grupy, umarł. I głupolek miejscowy i głupolek
obcy nie wie wtedy, co dobre a co złe. Wszystko mu się
miesza w jedno, albo niesie na swój mały i podły
piedestalik coś, co powinno dawno spłynąć
rynsztokiem. Nie mówiąc, że w takim społeczeństwie,
gdzie tego rodzaju kurioza się nie zdarzają, działa
porządnie zbudowana kanalizacja.
Andrzej
Marek Hendzel
|