Odkryłem Hertza. Nie tego od
częstotliwości, co niejako wiąże się z muzyką,
ale także prądem, lecz tego od bajek Benedykta. Ów
Benedykt Hertz wydaje mi się obecnie kontynuatorem
nie tylko bajki polskiej, ale nawet konkretnego
bajkopisarza Franciszka Dzierżykraj-Morawskiego, o którym
pisałem w Dzienniku Muzycznym 10. 04. 2009 roku, dając
jego bajkę Konik polny i mrówka i szerzej 08. 01. 2011 roku
– gdzie jest jego bajka Magnat.
Czy zatem nie ma kontynuacji
ich w hertzowskiej bajce:
Kariera
W
rowie, za łąki krajem,
Gdzie
w bród pachnących ziół, aż kręci w nosie,
Cielaka
spotkało Prosię.
Przyjrzały
się sobie nawzajem,
Odskoczyły,
stanęły, znów z uwagą patrzą...
I po
namyśle, w pięknej gwarze krowiej
-
Muu! – powiedziało Cielę Prosiakowi.
-
Oui! – rzekło tamto Francuzów mową gładszą.
I
tak od słowa do słowa,
Zaczęła
się rozmowa.
-
Moja mama jest krową, ja jestem jej córka.
Mamy
mleczarnię tam, w końcu podwórka.
- A
moja mama świnia. Mieszka z nami w chlewie.
-
Czym się zajmuje?
-
Czym?... - phi! Sama nie wie.
Tak
sobie łazi, co znajdzie, żre wszystko...
-
Nic nie robi?
-
Nic. Po co? Jest kapitalistką.
-
Dziwne!
-
Świnia pracą gardzi.
A już
rasowa najbardziej.
Bez
roboty brzucho natka,
taka
jest arystokratka.
-
Nam się życie trudniej toczy:
mój
wujek to wół roboczy.
A ja
po latach, gdy wyrosnę zdrowo,
jak
moja mama, także będę krową
zmuszoną
ludziom dawać dużo mleka.
-
Też mi kariera! – zaśmiało się Prosię. –
Mnie
zupełnie inna czeka.
-
Jaka?... Może cię zrobią nadwornym tenorem,
żebyś
im kwilił jak Słowik wieczorem?
-
Nie, to nie dla mnie! Kogut lub Kanarek
niech
pełnią rolę trąb czy też fujarek.
Do
tego żaden świntuch się nie zniży.
Ja
sięgam wyżej.
- Więc
może wielkim łowczym zostaniesz, jak Nero?
-
Schowaj się z taką karierą!
- Mów
zatem, jakie myślisz zająć stanowisko?
-
Dokładnie ci nie mogę odpowiedzieć na to.
Wiem
tylko, że mam szatę otrzymać bogatą,
tytuł
i nazwisko
piękne
bez przesady –
Rulady.
Kontynuacja owej świni –
podwórkowego i magnackiego inteligenta. Zatem świńska
inteligencja nie pójdzie na marne. Tyle dobra
sprawia ludzkości, że nie minie jej wielka kariera.
I zadziwiające paralele z bajką generała z
Powstania Listopadowego. Pokrewieństwo duchowe
bajkopisarzy widać zatem nie tylko w ich stosunku do
Ameryki. Bajkopisarz to bajkopisarz.
Ale nie to mnie rozsierdza,
ale to, że i ta książka była nie porozcinana.
Wydana przez „Czytelnika” w 1957 roku. Takim to świńskim
skwitowałbym dowcipem:
Licentia
apoetica
Wielkie
wykazał ktoś czytając talenta,
że
i po czytaniu książka nie rozcięta.
Coś równie niepoetycznego jak świnia rośnie w
nas samych... W Narodzie, który nie czyta. I żeby
chociaż jak kogut piał albo jak kanarek kwilił. Ale
muzyka tutaj jest jak ta bajka – koryto, koryto,
koryto. I ta robaczywa pogarda świni do wszelkiego
muzyka czyli do muzyka wszelkiej maści.
Andrzej Marek Hendzel
|