Dziś Amerykanie świętują.
Ich demokracja i ich problem. Co to ma jednak wspólnego
z prawdziwą demokracją? Ludzie często powtarzają
slogan, że jakby zabrakło amerykańskiej demokracji,
zabrakłoby jej w ogóle. Może w Europie wrócilibyśmy
do wieków średnich albo do okresu rzymskiego.
Zastanawiałem się nad tym od
strony amuzycznej. Od strony produkcji tlenku glinu i
cementu. Tak, to nie miejsce o tym mówić. Ale –
jak człowiek pomyśli o tym, ile domów można by
zbudować, gdyby zagospodarować ogromne zasoby
pospolitej gliny jako surowca do produkcji tych dwu
materiałów, to jakoś ta płaska definicja
demokracji pachnie sprzedawczykowstwem. Kto zrujnował
tę możliwość?
Załóżmy, że autor tej
metody to stary beton partyjny i gnoił ludzi w
katedrze, którą prowadził. Jednakże, czemu ci
ludzie, tak przez niego gnojeni, zostawili więcej
dostępnych i dzisiaj publikacji książkowych? Tacy
byli zdolni, czy żyjąc w tej samej epoce dbali o
swoje interesy... Jeśli osobowość autora jest taką
przeszkodą dla przeróżnych miernot, bo twardo stąpa
do celu, to coś złego? Nie mówimy tu o żadnych
zbrodniach, ale o realizacji produkcji nową i lepszą
od dotychczasowych metodą.
Rozmawiałem z autorem filmu o
tym autorze metody. I zaraz na początku autor ten, który
tak skrzętnie ukrywa swoje autorstwo tego filmu –
zupełnie bezinteresownie oczernił tego autora
metody. Czemu po tylu latach trzyma w sercu taki uraz?
Twierdzi, że nie ma traumy, a to tamten drań uprawiał
ponadnarodowe – czyli jak chcą niektórzy
uniwersalne – draństwo. I usprawiedliwia to swoimi
nietrafnymi wyborami w procesie demokratycznym, w który
tak wierzy. Byle jak głosuje, ale lojalnie głosuje.
Te lojalne sługi demokracji,
ci nowi jej strażnicy... Cóż za widok. I to ci, którzy
nie zrobili dosłownie nic, by ta demokracja tu była.
Tym haraczem na starość spłacają dług w stosunku
do czego? Do swego sumienia? Za to coś trzymają ciągle
w sobie zawiść do kogoś, przez kogo musieli w młodości
nakręcić w zeszłej epoce kolaborancki (w ich
mniemaniu) filmik? Owi – wolni artyści... chyba od
powolności umysłowej. Albo od powolności czyli
innego typu spolegliwości.
Ale co oni mają wspólnego z
demokracją. Powiedzcie dyrygentowi, żeby zaprowadził
demokrację przy prowadzeniu zespołu i zobaczycie, co
będzie. W zespole musi być zamordyzm. Tu realizuje
się sztukę, a nie sztukę mięsa, o jaką chodzi w
demokracji. Demokracja to forma rządzenia społeczeństwem,
a nie zespołem. I to samo z przemysłem. Bez twardej
ręki przemysł to wrak. To okręt bez kapitana.
Sternik się schlał. Oficerowie robią pod siebie w
strachu przed załogą, oszalałą na myśl, że może
teraz rządzić i powywieszać ich. Kłótnia wśród
tego stada doprowadza je na skały i dobrze, że niektórzy
bodaj przeżyją tę katastrofę.
Gorzej, jak na tym cierpi muzyka, ten dar od Boga i
jego służek Muz. To wystarczająco krwawe panie. Dziś
grają dla kraju wolności, który gdzieś sobie
daleko płynie na swoją skałę. A my tu już swojego
rozumu nie mamy? Europa to wrak od wieków rodzimą kłótnią
majtków, robiących za narody. Skutek tej ciągłej
zwady, tej waśni. Nie dziwota, że tamci stąd
zbiegli i teraz nami rządzą. Nie żrą się ze sobą
tak zajadle jak my.
Andrzej Marek Hendzel
|