Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt

A+A-
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 18. 10. 2012 r.

 

 

 

Wpadnijmy na chwilę w kałużę trywializmu. Otóż co może być bardziej banalnego i pospolitego niż wykładnie snów w oparciu o senniki? Weźmy sennik Rosemary Ellen Guiley a w nim przeczytamy:

 

Muzyka

Uczucia, dusza. Muzyka ma ogromną moc wpływania na emocje, a charakter muzyki jest odbiciem charakteru i barwy uczuć, z jakimi ma się do czynienia.

Komponować muzykę oznacza otwierać nowe uczuciowe rejony we własnym życiu.

 

Gdzie znajdziemy więcej banału? Więcej płaskiego sloganu? Pustego dźwięku frazesu? Gdzie?

 

Jednakże weźmy to na spokój. Józef wykładał sny i prorok Daniel... wyratowali się nawet z biedy a nawet od śmierci na skutek tego procederu. A przykłady mitologiczne można by mnożyć. Sen to porządkowanie katalogów, indeksowanie bazy danych – jak stwierdziłby neotechnokrata. Ale sen to także jakiś kontakt z nieznanym, gdzie ścisła, metodyczna i związana ze światem fizycznym rzeczywistość nie trzyma za mordę wyobraźni i świata ducha. Zatem brak pojęcia o muzyce u autorów senników, ich schematyczność, dreptactwo i szwendactwo to jedno, a ułamek prawdy o człowieku w tym przebrzmiałym schematyzmie to drugie.

 

To że muzyka jest pochodną uczuć i świata duchowego autora, to jest jakiś fakt. To że może być darem z niebios albo, jak ktoś lubi być sługusem, od jakiegoś jego Józka Stalina - to też fakty, tak skrzętnie przemilczane przez ludzi goniących za pustką, za błyskotką i za nijakością. Czy muzyka jest odnośnikiem emocji każdego. Owszem – jak komuś śni się sonata Bacha, to nie jest skoczny walczyk a tym bardziej Hip-Hop. Ale jak śni mu się coś, co jego świadomość komponuje mimowolnie bez jego wiedzy i to coś ma tylko jakiś ton, klimat i nastrój, to jak opisać to wykładaczowi snu? Czy tak: „Słyszałem piękną i smutną muzykę.? albo „Ta muzyka była dostojna.” albo „Taneczna i śpiewna muzyka przewaliła się przeze mnie.”. To jest problem. Bo jeśli ktoś powie: „To był Wagner.” – to większość obeznanych z jego twórczością od razu widzi patos, zgrzytliwe napuszenie i nadęcie. I wiadomo, że śniący, to przykład schorowanego bufona albo może tylko ma lekko przyciasny kołnierzyk u piżamy.

 

Ale jak ktoś komponuje muzykę we własnym śnie? Co robi? Bierze gęsie pióro i bazgroli na kartce papieru nutowego z hipermarketu? Co wie o komponowaniu? Tuzinkowy znawca zakrzyknie: „Każdy coś komponuje.”. Zgoda, ale co i jak?

 

Takie są wahania autora po tak dogłębnej lekturze. Jakby mi ktoś wykładał moje sny tą metodą, to nie wiem, czy starczyłoby dnia na wysłuchanie wyzwisk, jakimi poczęstowałaby go moja spokojna osobowość. Za tę panią nie odpowiadam. Wyobraziłem sobie wykładacza, któremu opowiadam sen o muzyce. Śnił mi się motyw i wstałem go zapisać. I co dalej? Gdzie wykładnia?

 

Stale sobie otwieram „nowe uczuciowe rejony we własnym życiu” i co najgorsze czasem w życiu innych. Jest to jak gazeta muzyczna zapisana wyłącznie muzyką – nutami, czy metodami piktograficznymi i symbolicznymi każdego możliwego rodzaju. Albo może księga muzyczna. Wykładacz snów powinien stronić od wykładania snów o muzyce u kompozytorów. Jest przecież zawodowcem i powinien skupić się na muzyce u dyletantów i odbiorców. Wszelkie inne regiony muzyczne to dla niego czarna magia.

 

 

Andrzej Marek Hendzel  

Do góry