Odpowiadanie
komuś publicznie jest piękne z dwu powodów. Po
pierwsze uniemożliwia powstanie niepotrzebnych niedomówień.
Po drugie jest algorytmicznie optymalne. Co to
oznacza?
Niedomówienia
wynikające z poświęcenia się obfitej prywatnej
korespondencji powodują zaniedbywanie wielu spraw wokół
nas. Nasi bliscy zaczynają się interesować tym, co
też robimy w czasie, który moglibyśmy przeznaczyć
na pracę albo na zainteresowanie się nimi. I mają
po części rację, szczególnie, gdy ta
korespondencja przybiera monstrualne rozmiary.
Zainteresowanie bliskich może być niepotrzebnym wścibstwem,
gdy nic złego nie ma w takim procederze
korespondencyjnym, ale gdy nie poświęcamy czasu i
troski dla spraw ważnych wokół nas, to co przyjdzie
dobrego ze spraw dalekich? Zawalimy to, co jest nam
bliskie i nic nie zyskamy. Poszkodowani są wtedy także
ci, którym tyle czasu poświęciliśmy, bo potem będziemy
musieli wybrnąć z kłopotów, które nam żyć nie
dadzą tu, gdzie jesteśmy. Różne widma czają się
wokół człowieka, usiłując go dopaść i zniszczyć.
Ale są to najczęściej przyziemne problemy dnia
codziennego, które mają prawo upomnieć się o
siebie. Dodatkowo zaniedbujemy bliskie nam osoby, a to
jest zawsze karygodne w najwyższym stopniu.
Algorytmiczna
optymalizacja objawia się w tym, że jeśli odpiszemy
czasem publicznie, to będzie to z pożytkiem dla
potomności, prawdy i pracy. I mamy dwie sprawy za
jednym zamachem i nawet trzecią, której nigdy wcześniej
byśmy nie rozwiązali, brnąc w nałóg odpisywactwa
prywatnego – sztukę. A to wielka sztuka. Jest tak
zwana brzytwa Ockhama. Współcześnie podaje się to
mniej więcej tak: W grupie problemów, wygra to rozwiązanie,
które jest najprostsze. Ale Ockham ujął to
klarowniej i lepiej: „Zwycięży najprostsze.”.
Czy zawsze miał rację? Otóż na pewno nie. W końcu
spośród istnień żywych – znanych nam ludziom –
to człowiek jest panem stworzenia, choć jest
najbardziej skomplikowanym układem z uwagi na złożoność
jego mózgu. Czyli w tym względzie brzytwa Ockhama
nie działa. Ale problemy elementarne, analityczne,
oczekują od nas syntez prostych i jasnych. Im prościej,
tym lepiej. A my tu robimy w tym publicznym
odpisywaniu sztukę nie lada – jednocześnie działa
i nie działa owa sławna brzytwa, jako algorytm myślenia.
Działa, bo wybieramy wariant prostszy, pozwalający
na odpisywanie w ramach pracy, czyli nie kolidujący z
innymi obowiązkami. Ale nie działa, bo efekt jest
znacznie bardziej skomplikowany, gdyż jest
enigmatyczny, tajemniczy i głębszy, niż przeciętna
pisanina. Dostaje czasem interesującej pobudki do
działania, a to zawsze jest z korzyścią dla tego,
co robimy. Możemy jeszcze uwierzyć, że w ostatecznej
bitwie wygrają mikroby, jakiś wirus, który był
przed samym życiem. Ale póki dynamika tworzenia i
walki rozwija się, a nie zamiera, wygrywa to, co jest
najbardziej złożone i umie rozwiązywać najbardziej
kłopotliwe problemy.
Czy
zatem wybraliśmy wariant optymalny jako neutralny.
Tak i nie. Bo jesteśmy jak samarytanie z Czerwonego
Krzyża na linii frontu w lazaretach i to zanim
ukonstytuowała się ta instytucja, udzielając
poszkodowanym i to z obu walczących stron,
bezinteresownej pomocy w nieszczęściu i cierpieniu.
Jesteśmy bardziej zaangażowani w konflikt niż
generałowie skonfliktowanych armii. Wybraliśmy
neutralność niebezpieczną, ale za razem piękną.
Nie boimy się problemu, ale walczymy nie z człowiekiem
ale o człowieka. Mamy przed sobą całe pole walki,
nieograniczone pobojowisko i usiłujemy wywieść z
tego pola a nie wywieść w pole - człowieka. Uratować
resztki człowieczeństwa muzyką. Nie do marszu, do
walki i do krzywdy ludzkiej, ale do pracy, tworzenia i
miłości. Czy to dużo? Na pewno nie. Można więcej.
Ale więcej potrafi już tylko Bóg – i jego służki
Muzy.
Andrzej
Marek Hendzel
|