Niemcy
potrafią. Można powiedzieć, że kult Wagnera trwa
nadal. Mieszczański, tępy i zachowawczy... acz pod płaszczykiem
i berecikiem szerokich horyzontów.
Wystarczy
postudiować Kronikę Opery. Germanofilstwo i udawana
germanofobia. Ale cóż, zrobili to dla siebie i, aby
kasiora płynęła szerokim strumieniem z możliwie
jak największej ilości krajów. Na zapchajdziurę
dadzą jakiegoś Wojciecha Bogusławskiego, Macieja
Kamieńskiego i Jana Stefaniego na rok 1740, choć nie
pasuje to ani do ich urodzin ani do epoki, w której
żyli. Ni wypiął ni przypiął, ale krajowcy się
ucieszą, że im „Nędzę uszczęśliwioną” i
„Cud mniemany czyli Krakowiaków i Górali”
przypomną.
A
pominięcia wielkich autorów i to z całego świata
po to, aby niemieckie latarnie uliczne płonęły pełnym
blaskiem, to co to takiego? Lans na nową modłę. Ale
szczęściem mam tę książkę z drugiej ręki, to
nie przepłaciłem za nią.
Andrzej
Marek Hendzel
|