Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
 
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 20. 08. 2009 r.

 

 

 

Napiszmy kilka słów o Prokofiewie. Siergieju Siergiejewiczu. Cóż za osobowość muzyczna, jakie bajki pisywał o Piotrusiu i pomarańczach. A niemiecka „Kronika Opery” nie podaje daty jego śmierci. Ta sama pedantyczna zołza, która tak rozczula się nad niemieckimi osiągnięciami operowymi w trakcie II Wojny Światowej, milczy o tej dacie.

 

W Polsce było wtedy powiedzenie: „Tylko świnie siedzą w kinie.”. A kim byli ci, którzy w trakcie tej rozpętanej przez siebie pożogi siedzieli w operze w Berlinie, Monachium i innych miastach Niemiec? O przepraszam, miastach Rzeszy. A za spalenie tej czy innej opery obwiniają nawet teraz zatrudnionych przy gaszeniu pożaru przymusowych robotników z zagranicy. Za to rekordowe tempo odbudowy opery w trakcie wojny w Berlinie podają aż trzykrotnie.

 

A o dacie śmierci Prokofiewa zapomnieli. Czy był inny powód tego, że jej tam nie ma? A może to przemilczenie? Świadome czy nieświadome. W każdym razie ta data to data szczególna, gdyż był to 5 marca 1953 roku. Tego samego dnia inny obywatel Związku Radzieckiego skonał, tym razem na Kremlu. Nazywał się Józef Wissarionowicz Stalin. Daty urodzenia inne, ale data śmierci i miejsce idealnie zgodne. Miejsce spektaklu – Moskwa.

 

Czemuż to Niemcom ta data zawadza? A może boją się widma rosyjskich czołgów w Berlinie? Ale dla opery Rosjanie byli łagodni, nawet dla niemieckiej. Teatry operowe zaraz zaczęły działać. O sile propagandy operowej Rosjanin wie doskonale. Uczył się u najlepszej nauczycielki, Niemki Katarzyny II.

 

A do czego nawiązuje ten podwójny zgon? Może do najstarszych praźródeł cywilizacji? W mieście Ur w starożytnej Sumerii znaleziono groby królewskie, w których obok katafalku zmarłego królewskiego członka rodu leżeli pomordowani ludzie jego świty. Świta królewska składała się głównie z – muzyków. Czy nie piękne podsumowanie cywilizacji despotyzmu? Prokofiew kona na grobie tyrana Stalina. Jak w bajce. Idzie na tamten świat ze swoim szefem.

 

Z tym samym szefuńciem, który go przyjął zbłąkanego na łono mateczki Rosji. Dał mu posadkę, zamówienia i spokój do komponowania. Nie radził sobie Prokofiew w Ameryce, to o poruczniczynie Kiże smarnął Stalinowi i było na chleb, opierunek i na dobry trunek.

 

A wilki spomiędzy Renu i Odry z zawiści patrzyły na te prokofiewowskie operzydła i milczały zaciskając zęby, że oni tam mogą i nikt im oper nie bombarduje. Bo Rusek mógł się wynieść nawet za Ural, aby grać opery. A Niemiec gdzie? I odgadliśmy, czemu między rokiem 1939 a 1945 nie ma dokonań operowych poza Germanią. W każdym razie w niemieckiej wersji historii. To co potrafi Rosjanin w swojej wiernopoddańczej postawie na klęczkach do władcy, tego mu Niemiec zazdrości do dzisiaj. Ale może to ma więcej z rytuału pogrzebowego niż z muzyki.

 

 

Andrzej Marek Hendzel

 

 

Do góry