A skąd to się wszystko wzięło.
Zacznijmy od końca. Pamięta kto „Dawno temu w
trawie”? Zły przywódca koników polnych i
nieudacznik-wynalazca z mrowiska. Konflikt załatwiony
na cacy dzięki mrówkom i komediantom. Ale rolę
muzykantów grały – mrówki.
A
wcześniej była bajeczka Carmen Bernos de Gasztold:
Modlitwa
mrówki
Wszyscy
mają mi za złe,
stałam
się ostatnią bajką świata
-
bo każdy woli konika polnego -
To
jasne, że gromadzę
i
robię zapasy!
I
chyba wolno mi cieszyć się
z
owoców mej ciężkiej pracy
i
nie bać się, że jakiś muzykant mizerota
przyjdzie
obrabować mą spiżarnię.
Jest
coś w boskiej sprawiedliwości
co
mi ciężko zrozumieć
i
jeśli śmiem Ci doradzić...
może
by zrewidować tę opinię?
Nigdy,
dla nikogo nie byłam ciężarem
i
twierdzę – bez fałszywej skromności –
że
dobrze prowadzę moje interesy.
I
właśnie dlatego,
czy
jest rzeczą słuszną, że patrząc
na
niepoprawną lekkomyślność
pewnych
osobników,
muszę
przez całą wieczność
zgodnie
mówić: A m e n?
Tak
to widzi kobieca logika, o przepraszam, kobieca
liryka. Niektórzy zapyziali zawiścią
redaktorkowie podskoczą na tę argumentację z
zachwytu i radości, że w końcu któryś z poetów
stanął w obronie ich interesików, ich prawa do
gromadzenia i ich prawa do cieszenia się z tego.
Wreszcie mają doskonalszy niż ich tępe
rozumowanie argument na to, że trzeba tępić
muzykantów i ich nieodpowiedzialność.
A skąd
to się znowu wzięło? – spytamy, szukając
praprzyczyny takiego stanu wiedzy. Nie zacytujemy
obrony konika polnego z „Owadzich kronik” J.
Ejsmonda. Ale Franciszka Dzierżykraj-Morawskiego:
Konik
polny i mrówka
Konik
polny co swój cały
Pośród
lata czas prześpiewał,
Tak
był na zimę zgłodniały,
że
tylko wiatr nim powiewał.
Żeby
też odrobina jaka
z
muchy lub robaka –
Nic
zgoła!
A
więc idzie, płacze, woła,
u
skrzętnej mrówki kołace:
„Pożycz
– jej – Pożycz – powiada –
kilka
ziarek dla sąsiada.
Jakem
konik, tak zapłacę,
by
tylko sierpień zawitał,
prowizję
i kapitał”.
Mrówka
na to: „Opatrz Boże,
ja
nikomu nie pożyczam,
do
wad to moich policzam
nawet
i najmniejszych może,
ale
już mnie nie poprawisz.
Raczej
odpowiedz mi na to:
„Cóżeś
robił całe lato,
żeś
się dziś żebranką bawisz? –
„Tak
w dziennej jak i nocnej dobie
wciąż
śpiewałem bez ustanku”.
„Śpiewałeś?
Dobrze kochanku.
Teraz
skakaj sobie”.
A to
wprost wzięte z La Fontaine’a. A wcześniej
podobnie tokował Teofilakt Symokatta w VII w. n. e.
A to znowu wzięte z Babriosa jeszcze z I w. n. e.
Mrówka
i konik polny
Zimową
porą mrówka dobywała z jamy
ziarenka,
które latem zgromadziła,
by
je przewietrzyć.
Konik
polny, przymierając głodem, błagał,
by
mu dała choć troszkę jedzenia,
tyle
by mógł wyżyć.
„Cóżeś
robił w lecie?” spytała go mrówka.
„Nie
próżnowałem! Czas spędziłem śpiewając”.
Roześmiała
się mrówka, zagrodziwszy mu dostęp
do
zboża, tak rzekła do nieboraka:
„Zatem
tańcuj w zimie, jeśliś latem
wygrywał
piosneczki!”
Skąd
ta katastrofa w myśleniu? Co na to biolodzy? Otóż
przykładowo Pasikonik zielony (Tettigonia
viridissima) albo Pasikonik śpiewający
(Tettigonia cantans) – cóż za piękna
nazwa - oba z rodziny Tettigoniidae żyją
tylko latem i jesienią, potem giną, pozostawiając
jaja lub larwy, z których wiosną wykluwają się
nowe osobniki. To samo Świerszcz polny (Gryllus
campestris) – jeden z najwytrwalszych śpiewaków
choć o dość nieciekawym fizys - z rodziny Gryllidae
przyjmuje takie same formy przetrwalnikowe gatunku.
Wszystkie inne gatunki obu tych rodzin owadzich postępują
podobnie. Giną po wyśpiewaniu, albo nie wyśpiewaniu
- bo są koniki nie śpiewające – swego życia.
Jest tylko jeden gatunek, który występuje
przeciwko tym sezonowym śpiewom i sezonowemu
bytowaniu. Jest nim Świerszcz domowy (Acheta
domestica) także z rodziny Gryllidae. Żyje
cały rok, choć nie koniecznie dłużej niż rok. A
czemu? Bo oswoił sobie człowieka, jako źródło
pokarmu i dachu nad głową. Kręci się przy człowieku
i zawsze mu coś na podłogę spadnie. Stał się
nawet gatunkiem hodowlanym, podobnie jak mysz
laboratoryjna. Ucywilizował się zatem.
Niedorzeczność
tych bajek polega więc na całkowitym odejściu od
faktów. Nawet bajki trzeba pisać zgodnie z
faktami. Co miałby robić u mrówki konik polny zimą?
Nawet Świerszcz domowy nie miałby tam po co chodzić,
a raczej mrówka do niego musiałaby zawitać, gdyż
kto chciałby sobie mrówki zimą zahodować w domu?
A
wszystko wynikło z kiepskiej znajomości 114 bajki
Ezopa, pięknej i prostej. Oto ona:
Mrówka
i żuk. Mrówka uwijała się latem po polach i
zbierając ziarenka pszenicy i jęczmienia, robiła
zapasy na zimę. Widząc to żuk śmiał się z
niej, że się trudzi nadmiernie, podczas gdy inni,
wolni od pracy, zażywają spokoju. On sam próżnował.
Gdy nastała zima, a deszcze spłukały nawóz, dręczony
głodem udał się do mrówki prosząc o odrobinę
pożywienia. A ona mu odpowiedziała: „Gdybyś był,
żuku, potrudził się wtedy, kiedy śmiałeś się
z mej pracy, nie potrzebowałbyś teraz prosić mnie
o pomoc”.
Nie
ma tu mowy o koniku-muzykancie, ale o leniu żuku-gnojniku.
Jego robaczywe myślenie kończy się na wyścigu w
toczeniu kulki z nawozu i konsumowaniu tego, co
natoczy. Potem złoży w tym jaja i tak trwa. Ezop
skrytykował stosunki społeczne panujące w Grecji
za jego życia, gdzie wolny nie musiał pracować,
ale gdy źle korzystał z wolności i nie miał mrówek,
które na niego robiły, to w trudnych okolicznościach
skazany był na śmierć. Ezop nie dowalił się do
muzyków, którzy śpiewają swoje pieśni i niosą
radość innym, aby ci mieli chęć do życia i
trudu potrzebnego do pracy.
Żadnej
w tym nie ma filozofii. To proste sprawy. Dla
darmozjadów żerujących obecnie na muzykach, którzy
tworzą sobie swoje żuczkowate ideologie
przetrwania, swój zatęchły klimat samozadowolenia
to niewygodna prawda. Zawsze będą się obawiać,
że sympatia ludu stanie po stronie świerszcza, który
tylko po to przyszedł na świat, aby zaśpiewać
swoją piosenkę i skonać. Ale jego gatunek żyje i
równie dobrze radzi sobie na świecie jak mrówki.
Niech jednak taki ordynarny robal, którego rolą
jest toczyć kulkę z kupy, nie udaje świerszcza,
konika polnego czy pasikonika. Gnojnik to gnojnik.
Jedyne,
co pociesza nas muzyków to wiedza o ucywilizowanym
Świerszczu domowym, który wnosi odrobinę kultury
i sztuki w życie groszoroba – zwanego człowiekiem.
Dlatego warto cieszyć się swoim domem, swoim
krajem, swoim narodem, a nawet swoim kontynentem i
swoim światem. To nasz dom - ludzi. Mały Świerszcz
czyni z tłumu konsumentów bodaj jednego człowieka.
Andrzej
Marek Hendzel
|