Dziennik Muzyczny
Strona głównaWpis Dziennika Muzycznego numer 159
Koszalin, 31. 08. 2011 r.
Ci, którzy wierzą w jakiegoś nowego człowieka, nazywanego homo europeus albo homo europus, przeceniają możliwości tego nowego hominida, utworzonego wzorem homo sovieticus. Sowiety jeszcze jako tako zachowywały człowieczeństwo, a to nowe monstrum, płód zmasowanej propagandy prymitywu nie zasługuje na miano człowieka. Znowu zawartość portfela ma zadecydować o tym, kto jest lepszy a kto gorszy. A paradoksem największym jest to, że to ci, którzy mają się za lepszych, uczą się człowieczeństwa od tych, których spychają do roli pariasów. Znowu ma być jakiś klan nadludzi i klan podludzi, a prostak na urzędzie, rozpasany politykier ma decydować, kto do jakiej grupy ma być zaliczony. Ktoś, kto wykaże się lojalizmem wobec tego stworka, ma być premiowany i tolerowany, a ktoś, kto uzna, że to rażąca niesprawiedliwość, okrzykiwany będzie agresywnym nacjonalistą. A w istocie ten, który się wywyższa jest agresywnym nacjonalistą z krajów, które same siebie uznały za lepsze. Dzikim, prymitywnym liczykrupą, dla którego stan posiadania jest ważniejszy niż człowiek. I tenże wywyższony spada do roli najprymitywniejszego hominida, być może odnogę ewolucyjną człowieka, ale tylko przy założeniu, że ewolucja jako szczyt postępu uzna degenerację. Zatem ujmijmy to tak:
Europocantropus
Karmiony papką półmózg
dwunóg z centralnym układem nerwowym –
systemem grawitacyjnym obiegu ciemnoty.
Zasiada z rana do drzemki na jawie
z pełnym bańdziochem zadowolenia z siebie
w wielkiej pieczarze zwanej miastem.
Na jego tropie dzika zwierzyna
ucieka na drzewa mimo postawy
równo wyprostowanej w boju.
I gra namiętnie swoją melodię
na fujarce z kości bliźniego,
które wyssał ze szpiku.
Teraz wierci otworki dla tonacji
głębokie doły rezonansu społecznego,
którymi wyśpiewa człowieczeństwo.
Na ulicach, na placach, na rozstaju
gwiżdżą już jego serenady –
wyciskane z oczu buciorem.
Andrzej Marek Hendzel
Do góry