Dziennik Muzyczny
Strona głównaWpis Dziennika Muzycznego numer 20
Koszalin, 23. 04. 2009 r.
Co znaczy dobra bajka. Szczególnie w kontaktach bitowych i bajtowych. Czyni je czasem kontaktami bajkowymi:
Jak nie ta to tamta
Kaganek mówi do lampy:
„Wy panie, nocne wampy,
świecicie po próżnicy.”.
A ona jest w spódnicy
i nic nie odpowiada
na te zaczepki dziada.
„Lampa jest z pani dziwna
i jaka asertywna.”.
Zapalił się swym płomieniem –
jakby rozmawiał z sumieniem.
I nie tknął nawet kiecy.
A potem poszedł do świecy.
I o co tu chodzi autorowi? Autor nie wie. Tu wszak nic nie chodzi, przynajmniej nie od razu. Może dopiero na sam koniec. Ale w trakcie akcja jest statyczna. Dzieje się i działa w sferze językowej. „Tylko bez takich!” - zakrzyknie moralista. Ci to dopiero umieją rodzić wykrzykniki. Sterczy toto i to z kropką pod pałą.
A w istocie treść tej bajki jest niewinna. Chodzi bowiem o kaganek – nazwijmy go tak – kagankiem oświaty. Lampa jest lampą Diogenesa z Synopy, którego tak opisał inny Diogenes Laertios:
Za dnia chodził po mieście z zapaloną lampką, mówiąc: „Szukam człowieka.”.
Ktoś powie: „Ale autor jest przekorny!”. W porządku, może nawet i przekorny, jak Diogenes znany z przewrotności. Kto działa tak jak inni, często robi sobie ideologię z pędzenia z nimi w przepaść. Pomyślmy tak:
Idzie stado baranów, albo owiec – jak kto woli. I spacerkiem podąża na skraj przepaści. Owieczki zadowolone, szeroko uśmiechnięte, konsumują świeże powietrze, choć nieco naruszone zapachem idących przed nimi. Drogi nie widać, bo kurzy się nieco. Ale za to tylne części ciała owieczek prze przed owieczkami. I nagle bęc.
Jaki jest morał z tego spaceru? Gdy wszystkie owce i barany idą na przechadzkę nad urwisko, to się urwij z wycieczki, bo inaczej urwie ci się film na wieczność. A z tego punktu widzenia przekora Diogenesa może mieć inne dno. Człowiek widzi względnie. Czyli w zależności od tła. Inaczej mówiąc – lampa, a już zupełnie lampka, za dnie mniej razi w oczy. Czyli Diogenes jest miły dla przechodniów – nie razi ich po oczach światłem, jak ci, którzy chodzą z lampami po nocy. I wyobraź sobie w kinie, ktoś ci nagle wali po oczach latarką. Naturalnym odruchem jest odzywka: „Czego świecisz, baranie!”. Tak zrobiłem w dzieciństwie. Rodzice owego grzecznego chłopczyka z latarką ofuknęli mnie, wołając: „Gdzie rodzice tego niewychowanego dziecka? Kto to tak wychował tego łobuza?”. No i stało się, musiałem stać i wysłuchiwać tego wrzasku. Do dziś to pamiętam, choć minęło wiele lat.
Z tego punktu widzenia Diogenes nie raził ludzi w oczy. Był grzeczny, nikt go od baranów nie musiał wyzywać. Szedł sobie i mdłe światełko, a w Grecji słońce jasne, nikomu nie przeszkadzało w wychodzeniu z międzyrzędzia. Żaden moralista nie wrzeszczał na tych, którzy zwróciliby mu uwagę, gdyby łaził po nocy i zakłócał im naoczny spokój.
Czemu to mówię? I co to ma do muzyki? Ano nie wiem. Może nic. Ale gdy idziesz do jednej ze szkół i tam ci nie dadzą... to idź gdzie indziej, albo sam szlifuj bruki i myśl. Może wtedy zagra ci muzyka chodnika, albo może niebiańskie zadźwięczą sfery. I będziesz jak ten mądry, który został odwrotnością tego głupca:
Głupca strojącego psalterion zapytał: „Czy nie wstyd ci, że umiesz stroić instrument z drzewa, a nie potrafisz zestroić własnej duszy ze swym życiem?”.
Jak łatwo się domyślić, to znowu Diogenes wyrzuca ludności, że nie umie zestroić swojej duszy ze swym życiem. Albo ma tak rozstrojoną duszę, albo życie tak mu ją rozstraja, albo jakaś muzyka wykoślawiła mu osobowość i teraz nie może dopasować klucza do kluczyka. Struny mu się mieszają, alikwoty wirują, jakby goniły za kwotami mnożącymi się na kontach. I na koniec słyszy tylko walenie się ścian, zgrzytanie hamulców i piłowanie dechy. Ale to nie znaczy, że jakby nie umiał zestroić instrumentu to byłby mędrcem. I żeby chociaż był jak ten kogut:
12.0pt;font-family:"Times New Roman"">Innego kitarzystę, którego nikt nie chciał słuchać, pozdrowił słowami: „Bądź pozdrowiony, kogucie!” A gdy tamten się zdziwił, dlaczego go nazywa kogutem, wyjaśnił: „Dlatego, że swoim śpiewem i graniem wszystkich budzisz.”.
A jakiego tym razem Diogenes wspomina innego kitarzystę? Ano takiego:
Był pewien gruby kitarzysta, przez wszystkich pogardzany, którego jeden tylko Diogenes chwalił. Gdy go pytano, dlaczego go chwali, powiedział: „Za to, że taki mając wygląd nie został bandytą, lecz uprawia muzykę.”.
Oto wychowawcza rola muzyki. O tym jest nasza bajka. To znaczy: teraz nasza, ale przedtem tylko autora, co nie znaczy, że nie będzie autora, gdy ją tu opublikował i podzielił się nią z czytelnikiem. Tylu jest twarzowców w muzyce. A ilu w kompozycji i to nie tylko w muzyce popularnej. Ale taki Strawiński choćby. Ten mógłby zagrać razem z Rollings Stonesami. Tak twierdzą przynajmniej niektórzy. Ci którzy także umieją pitolić na gitarze czy kitarze. Nie lubisz takiej lampy, bo nie daje ci satysfakcji, jako dostosowana do powiedzonka: „Jak suka nie da, to pies nie weźmie.” – to idź i zagraj na takiej świecy, która ci da pełnię muzyczną. Ot i wszystko. Cała muzyka.
Cytaty o Diogenesie w przekładzie Ireny Krońskiej.
Andrzej Marek Hendzel
Do góry