Dziennik Muzyczny
Strona głównaWpis Dziennika Muzycznego numer 223
Koszalin, 13. 06. 2024 r.
Kogo dziś obchodzi spór między gluckistami a piccinistami. To było dawno. Opera dzisiaj mało kogo obchodzi, choć na niektóre spędy quasioperowe tłumy walą. Niemiec Christoph Willibald Gluck przyjechał do Francji, choć tu nie mam pewności, czy wysłał jedynie swoje utwory do tego kraju.
Działo się to zaraz po tym, jak królową Francji została Austriaczka Maria Antonina. Przekleństwo Francji. Można sobie dyskutować o roli tej monarchini w historii Francji, Europy i Świata. Jedno jest niezbite, jej rozrzutność, brak odpowiedzialności i umiłowanie rozrywek doprowadziły monarchię francuską do upadku. Opera to była wówczas zwykła dworska rozrywka. Teatry były królewskie w większości miast Europy. Francja nie odbiegała w tym zbytnio. I przyjeżdża nowa królowa, która wciąga ściągniętego przez siebie protegowanego w jakieś operowe gierki czy wojenki. Cała literatura muzyczna bębni o tej reformie operowej Glucka. Nawet niektórzy starają się ją jakoś tłumaczyć, objaśniać czy wyjaśniać. A do dzisiaj nie rozumiem, o co chodziło w tej reformie. Niccolo Piccinni, który miał być antagonistą w tej sprawie, nic mi złego nie uczynił. Operze pewnie też nie. Jego opery wtedy w Paryżu święciły tryumfy. Ludziom się podobały. Tym ludziom, którzy uczestniczyli w królewskich rozrywkach, wypełniając królewskie teatry, sowicie za to płacąc. Niemra chciała wtrącić swoje pięć groszy i zaczęła mieszać. Czy to miało coś wspólnego z samą operą i muzyką? Śmiem wątpić. Wymieniony Piccini potem wiódł spór z niejakim Antoniem Sacchinim. Też operowy. Zatem raczej nie można powiedzieć, że to walczyły szkoły włoska z niemiecką, czy może z francuską reformowaną przez Niemca Glucka.
Utwory Glucka słabo się bronią po latach i wiekach. Nie zauważam w nich niczego nowatorskiego. Nawet „Orfeusz i Eurydyka” nie wypada zbyt dobrze. Przesadnie napuszony styl, jakby wzięty prosto z baroku a jeszcze podkręcony tą nadpoprawną frazą już prawie klasyczną. Na czym miałaby polegać ta reforma? Piccinni uciekł z Francji przed rewolucją i wrócił za Bonapartego. Jego utworów nie znam. A zaraza, którą zaplenili Francuzi w wyniku zbytków królowej zniszczyła Rzeczypospolitą. Mozart to świetnie opisał a dokładniej jego librecista w „Czarodziejskim flecie”, który jest w istocie utworem o rozbiorze Polski. Wielka królowa nocy, despotka ze wschodu, choć Szczecin jest raczej na zachód od Koszalina, nie szalałaby tak ze strachu przed radykalizmem Polaków, gdyby nie te francuskie mody operowe.
Andrzej Marek Hendzel
Do góry