Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
 
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 19. 06. 2009 r.

 

 

 

Opowiem o perle. Albo o perłopławie... Jak łatwo można podejść kompozytora, gdy tworzy. Powiedziałbyś, że jest jak tokujący głuszec, ale to za mało. Tak robi zakochany bard pod oknem albo może balkonem, nie wiem nie widziałem, ale podobno swej wybranki. Jego tokowanie i jego tokeny. Ładniutko poukładane strofki i refreny.

 

My mówimy o kompozytorze, którego można podejść jak otwarty małż perłopławu. Przychodzi ktoś do niego, kto korzysta z jego zaufania i wrzuca mu w siebie kawałek swego jestestwa. Oby to było chociaż kawałek skały, zwanej piaskiem. Daje taki kompozytorowi piachem po oczach, choć to akurat to przesada. Bo jakie to ten kompozytor miałby mieć oczy jako perłopław? Oczywiście zaczerwienione jak angor po przepiciu. Takie są konsekwencje pisania rano, we dnie, w nocy... Zupełnie niemelodyjna fraza modlitewna. Aż do upadku instynktu samoobrony. Żadne samozachowawcze odruchy nie działają.

 

I nagle się okazuje, że podchodzący z piaskiem, a może z piskiem... nie działa na perłopław. Nie obrasta macicą perłową owo ziarenko piasku, bo... widać to nie ziarenko piasku, ani nawet nosiciel pisku. Może to dajmy na to plwocina? Albo może inny jakiś nawóz g... órnolotny. W każdym razie śladu na sumieniu nie odczuwa, a kompozytorowi, jako małży otwartej na potrzebę perły rzucanej przed człowieka niestety odbija się to czkawką do dnia dzisiejszego. Bo pierwsza kupka niemowlęcia jest jak dar od Boga, ale któraś tam z kolei i to całkiem nieniemowlęca to raczej przypadłość podłości. I jak ci walną tą swoją osobowością po perłopławnym wnętrzu, to perła z tego nie urodzi się żadna.

 

Może, przy odrobinie zdrowego rozsądku, uratujesz swoją perłorodną naturę, gdy otrząśniesz się z owej przerośniętej i podstarzałej kupki. A wtedy jest szansa, że może obrzucać cię będą g.. órnolotnie, ale z daleka. Pluć do twojej podobizny, której nie rozsiałeś zbyt ochoczo. Mętna woda, bez piachu zamuliłaby najbardziej rodny i perłorodny małż kompozytorski.

 

Dlatego w tej głuszy lepiej zagłuszyć w sobie takie myśli i sobie zatokować. Sypnąć frazą po nocy i we dnie albo z rana. Rana się szybko zabliźnia, obrasta zwolna, twardnieje i blednie... i znowu rodzi się perła. Piękna, bez służalstwa, podlizny, niskich pobudek i łzawej miernoty, która wypełniona po brzegi swoim przerośnięciem, próbowała zmusić perłopław do obrastania g... órnolotstwa.

 

Jak mawiał perski poeta Ibn Jamin:

 

Jakąż perłą bezcenną jest w tych naszych czasach,

kto kolczyka służalstwa w nędznym uchu nie ma!

 

W przekładzie Władysława Dulęby. I jaką perłą jest, gdy jest ktoś, komu słoń nie nadepnął na ucho i g... órnoloctwa nie miesza z piasku ziarenkiem, tym zalążkiem wielkiego wysiłku twórczego małży, która daje potem ludzkości i człowiekowi, a nawet Synowi Człowieczemu perłę przypowieści i perłę samego siebie, rzucaną pod nogi wieprzowinie na dwóch nogach. Oby przy tym choć zaśpiewała psalmy dawidowe, bodaj i te okrągłe, z muzyką Mikołaja Gomółki. Chleba gomółka toczy się ulicą, są tacy, którzy jej nie chcą, ale dajmy na to Jan Sebastian nie czuł do niej takiego obrzydzenia. Bach prawdziwy a nie podrabiany. Nie tam jakiś fircyk ze złodziejskim pseudo z listy dyskusyjnej. Nieco powiało renesansem w myśleniu, a nawet i barokiem, ale jak nie ma innej muzyki... to autor niniejszego tekstu może ją skomponować.

 

 

Andrzej Marek Hendzel