Wydawnictwo
powstało w celu promocji twórczości własnej
autora oraz nieznanych bądź zapomnianych autorów,
być może także współczesnych. Póki co, wydaje
sukcesywnie niektóre utwory tegoż Andrzeja Marka
Hendzla, który podpisał się pod niniejszym
tekstem. Cała odpowiedzialność za słowo i czyny
oraz całe odium związane z krytyką spada więc na
głowę jego właśnie i nikogo innego.
W
Polsce ruch wydawniczy przypomina ruch zepsutego
parowozu, który od lat już stoi na bocznicy zarośnięty
do podłogi chwastami. A wydawnictwa muzyczne,
zajmujące się wydawaniem materiału nutowego są w
stanie wraków, leżących na dnie morskim od kilku
pokoleń. Być może jest to płytkie morze, jak Bałtyk,
ale że w Bałtyku woda jest nieprzejrzysta i zimna,
to sytuacji życia wydawniczego w tej dziedzinie w
niczym nie poprawia, a wręcz na odwrót.
Stąd
autor posunął się do urośnięcia w pychę, aby
wydawać swoje rzeczy a nie czekać na łaskę
jakiegoś niedouczonego pana redaktora, recenzenta
albo jeszcze innej ekscelencji.
Kłaniając
wszystkim odbiorcom w pas, a co mu tam, nawet w
stylu bardziej niż barokowym, omiatając ziemię
pod nogami słuchacza, autor życzy wszystkim miłego
odbioru muzyki. Bo muzyka nie po to powstała, żeby
miał z niej radość fachowiec od siedmiu boleści,
ale żeby koiła ból duszy i serca u słuchacza i
czytającego nuty. Albo po prostu, by sprawiać radość.
Andrzej
Marek Hendzel
|