Ponieważ
spotkał mnie zarzut, że nie szanuję Chopina, bo
pozwoliłem sobie zażartować z opinii Schumanna o
nim sprzed prawie 180 lat, to powiem tak...
Wszedłem
raz do księgarni. Na półkach, jak to na półkach
księgarskich w Polsce – pustki i popelina. Nie,
nie mówię, że nic nie ma. Ależ pełno tego,
tylko zawsze nie to, co trzeba. I to w każdej
dziedzinie. Ale muzyka jest szczególnie upośledzona
na półkach księgarskich w Polsce.
I patrzę – pomiędzy półkami
granatowa okładka ze złotym napisem Chopin. „Oj,
nareszcie!” – wrzasnąłem w myślach, żeby
ludzisków nie wprawić w zakłopotanie. Wszak po
księgarniach, według obiegowego Polaka, siedzą
jedynie ludziska. Czy nie tak? „Wreszcie ktoś
wydał jego dzieła!” – dośpiewałem w myślach.
I jakież było moje zdziwienie – bo nigdy nie dość
człowiek żyje, by umknąć temu dziecku –
zdziwieniu – gdy zobaczyłem zawartość tej książki.
872 strony opracowania o Chopinie. Nie mam nic
przeciwko opracowaniom cudzej twórczości, metody
kompozytorskiej i innym takim rzeczom. Niech sobie
ktoś wyładuje swoje niedowartościowanie, jak mu
się podoba - dopóki robi to zgodnie z prawem –
jego sprawa. A co to ma być? Nie róbcie mi tu wykładu,
drodzy czytelnicy, kupiłem to opracowanie. Nie skąpię
na takie rzeczy.
Czy
przeciętny Polak wie, ile ten Chopin napisał tych
utworów? Otóż cała twórczość Fryderyka
Chopina to: 2 Koncerty Fortepianowe, 8 Ballad, 27
Etiud, 22 Nokturny,
4 Scherza, 2 Fantazja, 1 Barkarola, 1
Berceuse, 21 Walców, 50 Mazurków, 25 Polonezów, 4
Sonaty Fortepianowe, 2 Ronda, 1 Rondo z Introdukcją,
1 Tarantela, 1 Bolero, 2 Improwizacje fortepianowe,
1 Pamiątka po Paganinim, 2 Marsze, 25 Preludiów,
19 Pieśni, 1 Sonata na fortepian i wiolonczelę, 1
Trio Fortepianowe, 1 Krakowiak i 10 innych drobnych
utworów fortepianowych. Wszystko mieści się na 17
płytach CD. Jeśli coś pomieszałem, to proszę
mnie poprawić.
Czyli
przy takim Mozarcie, którego twórczość zajmie
około 200 płyt CD, to jest skromny dorobek. To
nic, że są tam tylko dwa koncerty, ale za to
takie, że każdy odrobinę wrażliwy człowiek pada
na kolana. Ale jest to niewielka ilość utworów.
Dobrze poskładane zmieściłyby się na 1000
stronach książki w formacie B5. Ciut większej niż
ta ze złoceniami, która leży teraz obok mnie.
Przykładowo koncert fortepianowy Nr 2 op. 21 mieści
się w wydaniu kieszonkowym na 154 stronach.
Tylko
czemu, skoro Chopin to Polak, te płyty zebrane do
jednego pudełka nie zostały wydane w Polsce? Czemu
to kieszonkowe wydanie nut nie zostało zrobione w
Polsce? Czemu nikt nie wydał w Polsce Dzieł
Wszystkich Chopina jako jednej książki? Wszystko
poniewiera się rozproszone po różnych wydaniach i
różnych wydawnictwach. Skoro tak kochamy Chopina,
to czemu nikt dotąd tego nie zrobił?
Opracowań
za to pełno, omówień i wywodów. Choć i tu bym
przesadził. A listy Chopina czemu nie zostały porządnie
wydane od prawie 80 lat?
Ale
spokojnie – my wszak kochamy Chopina, nie
poniewieramy nim, nie opluwamy go. Czemu zatem tak
jest? Ktoś mi ostatnio plótł, że nie warto
zaryzykować w twórczość nieznanego autora, bo może
się nakład nie zwrócić. Zatem autor sam musi
sobie robić wydawnictwa, promocję i znosić fochy
oraz miny przeróżnych wydawców i redaktorków. I
tak było w XIX i XX wieku. Ale przecież Chopin to
znana postać polskiej muzyki i to znana na całym
Świecie. Czemu zatem te same kryteria stosuje się
do niego? Czyżby w oczach polskich wydawców także
Chopin był mało znanym i przez to ryzykownym –
autorem?
A
nie jest przypadkiem tak, że polscy menadżerowie są
słabi, a nawet, powiedzmy wprost, są żałośni i
beznadziejni, gdyż nie potrafią niczego dobrze
sprzedać. Chcieliby bardzo dużo zarabiać i nic
nie robić. Zupełnie jak polski rząd po upadku
Rzeczypospolitej we wrześniu 1939 roku, który zażądał
dla siebie na emigracji we Francji uposażeń na
poziomie pensji francuskich ministrów. Państwo
upadło, kraj okupowany przez dwóch odwiecznych
wrogów, nie ma żadnych dochodów a ministrowie
chcieli zarabiać tyle ile ich francuscy koledzy.
Nie dziw, że Sikorski wtedy rozgonił całe to tałatajstwo.
Łajzy
od marketingu, ludzikowie pozbawieni skrupułów, którzy
każą ludziom czekać na swoje ważne persony na
korytarzu, puste kukły w garniturku – oto
przyczyna tego stanu rzeczy. Żeby który się tam
poprawił, otworzył swoją pustą mózgownicę i
popatrzył szeroko na świat, to jego wizja Świata
wykazałaby szybciutko swoje tyły, które on ma za
przody. Wleczemy się w ogonie we wszystkim. I
dobrze, że chociaż jest tu porządna liga żużlowa.
Może uczcie się, tumany jedne, marketingowcy - od
tych ludzi, którzy takiego cudu dokonali, jak ci
ludzie od żużla. A za jakiś czas na półkach będzie
pełno Chopina i Hendzla, a ludzie będą to masowo
kupować, zamiast tej pustki wynikłej wprost z
pustki menedżerskich łbów.
Andrzej
Marek Hendzel
|