Wyobraźmy
sobie mąkę. Dobrze zmieloną w ilości takiej, że
stała się wielką kulą mąki o rozmiarach naszego
globu – Ziemi. Na jednym z ziarenek mąki żyją
istoty, które ubzdurały sobie, że jak się zawezmą,
to narzucą swoje widzimisię całej tej wielkiej
bryle mąki. Ale nie wpłynęły w żaden istotny
sposób na to małe ziarenko, na którym żyją.
Jedyne, co zrobiły, to zniszczyły sobie własne środowisko
życiowe. Co się stanie z ich ziarenkiem, gdy zginą
te istoty? Nic. Pozbędzie się pasożyta, który
niszczy sam siebie.
Czym
jest ta analogia? To niemiecka filozofia. Cała jej
treść. Nie ma w niej dosłownie nic więcej.
Niczego nie spłycam, nie przekręcam i nie
trywializuję. Kant, ta kałuża umysłowa, Hegel
ten sprzedajny mędrek, i cała pomniejsza reszta po
nich to jedno wielkie zawracanie głowy. Wyrzekli się
potrzeby poszukiwania prawdy w imię narzucania Światu
swoich banialuk. I co spowodowali?
Pchła
na dupie psa ma większy wpływ na jego istnienie niż
my ludzie na istnienie Wszechświata. Dosłownie,
nie ma tak małego miejsca znaczącego, które
odbieralibyśmy jako zrozumiałe i intuicyjne, żeby
przedstawić małość naszych usiłowań. To my próbowaliśmy
narzucać coś Wszechświatowi? Zamiast słuchać
jego głosu, tego co ma do powiedzenia, daliśmy się
uwieść pustej gadaninie.
Owszem,
Niemcy i im podobni wydoskonalili metody poznania
zjawisk. Ale to wszystko na poziomie nędznego podwóreczka,
tego pomijalnego wpływu, przy którym wpływ
skrzydeł motyla w Pampie na huragany na Florydzie
jest tysiące razy bardziej widoczny. Dokładne
metody diagnostyczne i wszelkie nieoznaczoności, to
płody jednego i tego samego – ludzkiego
zarozumialstwa. Nie ma w tym żadnej potrzeby
poznania. To jest prostackie: „My, człowiek,
chcemy, aby było tak a tak.”. A Wszechświat
nawet nie patrzy na to. Nic to w jego mniemaniu o
nas, jako istotach nie zmienia.
Dlaczego
o tym mówię? Jakiś tępy znawca prowincjonalnego
niemieckojęzycznego pisarza z Mazur powie zaraz, że
jestem szowinistą i po prostu nie lubię Niemców.
Za to, co zrobili mojemu krajowi – Polsce – nie
mogę ich lubić zbytnio, jak sąsiada, który po
nocy wyrzucałby swoje śmieci na moją posesję,
otruł by mi psa albo okna powybijał. Wpływ
Niemiec na losy polski jest niestety tylko
negatywny. Ktoś powie, że mamy dwóch złych sąsiadów,
bo i jeszcze Rosja. Ale spokojnie, oceńmy to sami.
Gdyby nie Niemcy, nigdy Rosja nie przyszłaby szukać
swojego interesu w Polsce. Po co jej jakaś Polska,
gdy ma te nieprzebrane tereny na wschodzie? Tam mogłoby
żyć pięć razy tyle ludności niż żyje obecnie
w Chinach, to po co jej teren nad Wisłą. Tak, tak,
jest to powiedzonko o milionach i potrzebie zdobycia
więcej. Ale z tego punktu widzenia, lepiej chyba
opanować coś dużego.
Jednakże
na całokształt myślenia na świecie, Niemcy i ich
filozofowie wpłynęli najbardziej destruktywnie w
historii ludzkości. Nic nie było tak jadowite, jak
niemiecka filozofia. Skaziło umysły na całym świecie
i dalej trwają w tej ordynarnej pustce, szczególnie
na akademiach, które stały się ostoją,
barykadami i szańcami zaprzaństwa umysłowego. Ciągłe
wracanie do nieprzebranej skarbnicy bzdury, to jest
istota myślenia akademickiego.
A
dlaczego o tym w tekście o muzyce? Bo był zabawny
przesąd w starożytności, nazwany przez Stagirytę
muzyką sfer. Piękna analogia, choć nie ukuta
przez Hendzla. Delikatna wizja dająca sygnał, że
musimy się wsłuchać w to, co się dzieje, a nie
próbować cokolwiek narzucać. Czemu nie umiemy
narzucić swoim włosom, aby nie wypadały albo by
rosły szybciej? Nasi bogacący się na nas
fryzjerzy, oto nauka człowieka powstała na mądrości
rodem z Niemiec. To szczytowe osiągnięcie
niemieckiego filozofowania.
Czemu
to mówię z ziemi, która w filozofów była uboga
jak mało która? W końcu w Polsce nie urodził się
dotąd żaden. Teraz macie Hendzla. Co zrobić,
niewiele to zmienia w pustce. Nie oczekujcie wyników
zaraz. Siła myśli, to siła delikatności. Płynie
do świadomości ludzkiej łagodną falą. Ale ktoś
na tej pustej tafli musiał w końcu zrobić to
plum. Widzicie te rozszerzające się cudownie koła.
Tę harmonię przepięknych odbić, powrotów i
interferencji, choć wolę słowo - zdudnień. A jak
światło skrzy na tej leciutko wzburzonej tafli.
Ratujcie, co się da, z myśli ludzkiej i nie
dawajcie się przekabacić Niemcom. Oni nawet wtedy,
gdy bronili z pozoru tego, co dali światu Grecy,
robili to zawsze z prymitywnego wyrachowania. Czemu?
Bo tacy są. Czy to zarzut? Nie. To stwierdzenie
faktu. Zbyt boleśnie udowadniali to światu, jak
pojmują prawdę, myśl i pomysły, aby ten świat
łatwo im to zapomniał.
A
muzyka płynie z serca. Nigdy z niczego innego.
Nawet, gdy ktoś ma przeszczepione. Muzyka to język,
którego uczy uczucie. Wymagający, trudny, bolesny
- ale zarazem wielki i piękny. Nie ma żadnej
sztuki równie rozchwianej i równie uniwersalnej.
Wielkie Cudowne Universum cieszy się nią stale.
Czemu my nie możemy? Czemu nie chcemy? I czemu nie
chcemy jej poznać? Skoro jedyne, co ma sens, to
starać się zgłębić tę muzykę.
Andrzej
Marek Hendzel
|