Dziennik Muzyczny
Strona głównaWpis Dziennika Muzycznego numer 278
Koszalin, 25. 03. 2025 r.
Ostatnio nie mam powodów do piania hymnów. Nawet w kościele denerwuje mnie to wycie chórków i chóreczków. Gdyby choć nie fałszowali a jadą jak gąsienica po drucie kolczastym. I to nie tylko gąsienica czołgu. A ta bidulka z której kiedyś wzleci motyl. Choćby bielinek kapustnik. Kapustniki też potrafią rozprzestrzenić koncert na wątłym kresie łąki.
Święty Jakub Apostoł tak pisał w rozdziale piątym swego listu:
13. Spotkało kogoś z was nieszczęście? Niech się modli. Jest ktoś radośnie usposobiony? Niech śpiewa hymny.
14. Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana.
Cytat za Biblią Tysiąclecia. Nie oznacza to wszakże, że gdy ktoś radośnie usposobiony, ma się nie modlić a gdy chory, to zwali modlitwę na kapłanów a sam sobie mile choruje. Niestety nic nas nie zwalnia od modlitwy, ale może słyszeliście coś innego w telewizorze. Ten to potrafi nagadać podpierając się kiczowatym obrazowaniem.
Jednak radosne usposobienie… Skąd je wziąć. Nie sprzedają tego na rynku, na bazarach go nie widać i w samoobsługowych monstrach. Napali się taki trawy i chichra. Będzie w stanie wskazującym na przejazd po nim gąsienicy. Lecz czy wtedy jest radosne usposobienie? I czy w takim stanie można wieść hymny?
Wolę poprzestać na tym, że przyjdzie kiedyś jak słoneczny dzień na wiosnę. Znowu przywrócą zegarom ich prawidłowe bicie zgodne z rytmem planety. Nie będą w głupi sposób oszczędzać na ludziach i pleść, że to dla ich dobra - kiedy zegar biologiczny bije w zgodzie z rytmem dnia i nocy, bo tak się do tego człowiek przyzwyczaił przez setki tysięcy pokoleń ludzkich. I miliony nieludzkich, zanim go Stwórca pokarał ludzką powłoką.
Nie jesteśmy bogami. Nie żyjemy wiecznie. A przynajmniej nie jesteśmy nieśmiertelni. Hymny wychodzą z duszy ludzkiej. Błądzą czasem po manowcach. I tu wracamy do tego motyla, który kiedyś się wykluje z kokona, gdzie gąsienica przepoczwarzy się w niego. Może wtedy przyjdą hymny.
Andrzej Marek Hendzel
Do góry